Najlepsza lekcja życia
Mam na imię Ilona i chciałabym podzielić się pewnym wydarzeniem z mojego życia, które uświadomiło mi, jak ważna w życiu jest miłość, gdy chcemy uczynić coś dla drugiego człowieka.
Jestem szczęśliwą mamą dwóch chłopców: dwunastoletniego Mateuszka i dziesięcioletniego Dawidka. Od czterech lat jestem wolontariuszką w „Adopcji Serca” w Chicago założonej przez Ojca Czesława Tomaszewskiego. Kiedy rozpoczęłam wolontariat, zdecydowałam się na duchową adopcję Krystianka mieszkającego na Madagaskarze. Jest on sierotą, którym obecnie opiekują się Siostry Baptystynki. Krystianek został wybrany przez moich chłopców, ponieważ jako jedyne dziecko na zdjęciu nie miał rączek. Po jakimś czasie okazało się, że zrobił nam psikusa, ponieważ schował rączki, gdy pozował do zdjęć. Obecnie Krystianek ma 12 lat i mimo trudnych doświadczeń, jakie mu życie przyniosło, jest pogodnym i uśmiechniętym chłopcem. Ja i moi chłopcy będziemy wspierać Krystianka tak długo, jak tylko będzie tego potrzebował, ponieważ między nami utworzyła się więź nie tylko materialna, ale w szczególności więź emocjonalna i duchowa, którą tak naprawdę zainspirował i zapoczątkował mój młodszy syn Dawidek.
Pewnego dnia podczas zajęć lekcyjnych, w których mój syn uczestniczył, nauczycielka poprosiła dzieci o namalowanie swojej rodziny. Kiedy Dawidek skończył malować swój rysunek, oddał go nauczycielce. Po krótkiej chwili pani nauczycielka podeszła do Dawidka i poprosiła go o wyjaśnienie, dlaczego namalował czwórkę dzieci, skoro on ma tylko jednego brata Mateusza, który uczęszcza do tej samej szkoły, a jej nic nie wiadomo o pozostałym rodzeństwie. Dawidek odpowiedział nauczycielce, że oprócz siebie i Mateuszka namalował jeszcze Krystianka, tłumacząc, że to jego starszy brat, który żyje na Madagaskarze, bo tam się urodził i chodzi do szkoły, a dziewczynka to jego siostrzyczka, która jest już w niebie. Po zajęciach nauczycielka zadzwoniła do mnie zakłopotana i zaniepokojona wyobraźnią mojego dziecka. Podczas rozmowy wyjaśniłam nauczycielce, że Krystianek został przez nas duchowo zaadoptowany, a Kamilka, siostra chłopców, zmarła, gdy byłam z nią w ciąży.
Po skończonej rozmowie z panią nauczycielką całe to wydarzenie poruszyło moje serce. Uświadomiłam sobie, że oprócz pomocy finansowej, którą ofiarujemy Krystiankowi, mój młodszy syn dodał do niej swoją Miłość, która tak naprawdę w tym wszystkim jest bezcenna i najważniejsza. Czasem jest nam ciężko finansowo, ale ja i moi chłopcy potrafimy zrezygnować z czegoś na rzecz Krystianka, ponieważ szczęście człowieka na ziemi zaczyna się wtedy, gdy zapominając o sobie, zaczyna żyć dla innych. Mój dziesięcioletni syn swoją postawą uświadomił mi, że celem naszego życia jest miłość i modlitwa względem drugiego człowieka. Każdego wieczoru, zanim mój syn położy się do snu, modli się za Krystianka takimi słowami: „Panie Boże, bardzo Cię proszę, abyś miał w opiece Krystianka, aby chodził do szkoły i miał co jeść i abyś zawsze przy nim był.” Choć dzieli nas spora odległość, to wierzę w to, że Krystianek czuje się przez nas kochany, bo miłość, która wypływa z serca mojego dziecka względem Niego, jest miłością, jaką darzy nas sam Bóg, a miłość Boża nie ma granic i dociera do każdego zakątka świata.
Po tym wydarzeniu zrozumiałam, że czasem to dziecko daje dorosłym najlepsze lekcje życia. I tak właśnie stało się w moim przypadku. Dzięki postawie mojego synka zrozumiałam, że w życiu możemy czynić wielkie rzeczy względem drugiego człowieka, ale one nigdy nie będą wielkie, jeśli nie będzie z nich wypływać Wielka Miłość. Bo to właśnie Miłość nadaje wartość wszystkiemu, a Bóg jest Miłością.